Informacje

avatar

lepiejnicniemow
z miasta Kraków
7381.69 km wszystkie kilometry
199.00 km (2.70%) w terenie
14d 04h 48m czas na rowerze
21.66 km/h avg
48498 m suma w górę

Kategorie

0.6   100.23   200.3   300.3   400.1   500.3  

baton rowerowy bikestats.pl

Znajomi

Moje rowery

Szukaj

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy lepiejnicniemow.bikestats.pl

Archiwum

Co za dużo, to niezdrowo - Smoleń

Niedziela, 15 maja 2016 | dodano:17.05.2016 | linkuj | komentarze(0)
Kategoria 100
  d a n e  w y j a z d u
145.80 km
72.90 km teren
07:12 h
20.25 km/h
0.00 vmax
*C
HR max(%)
HR avg(%)
1677 m kcal
Ostatnie trzy wyjazdy szosowe to ponad 1000 km. Odnoszę wrażenie, że jeszcze jeden taki wyjazd i zacznę ją szczerze nienawidzić. Gdzieś w połowie tygodnia świta mi w głowie pomysł na zrobienie Smolenia rowerowym szlakiem Orlich Gniazd i powrót przez Sułoszową. Maluję trasę, dzielę się nią z pankracym, a on ją odwraca i dodaje Dolinkę Racławki. Trudno, niech stracę.
Pobudka tradycyjnie o 3:00, szybkie śniadanie, ubieranie. Tym razem nie muszę pakować plecaka bo mam w nim odpowiednie dętki i narzędzia, za to dosyć dużo czasu tracę na przypinanie fenixa, lampki, licznika i nawigacji. Na oko jeszcze oceniam ilość powietrza w kołach – w błocie będzie ok., na asfalt trochę mało. Z domu wychodzę parę minut przed 4:00 i wiem że się spóźnię w umówione miejsce. Spieszę się tak bardzo, że w Parku Białoprądnickim robię szósty czas pomimo tego, że pomyliłem drogę i musiałem szukać mostu.
Kawałek dalej widzę pankracka, który wyjechał mi naprzeciw. Ruszamy najpierw po płaskim, później coraz bardziej pod górę, wjeżdżamy w Dolinę Prądnika gdzie robi się całkiem jasno. Z niecierpliwością czekam na słońce licząc, że uda mi się w końcu zagrzać.
Dojeżdżając do Pieskowej Skały zaskoczył mnie umyty zamek – to prawdopodobnie jeden z efektów niedawno zakończonego remontu. Chwilę wcześniej widzimy pozostałości po pikniku agrotuningowym – między innymi porozwalane grille, golfa 1, calibrę, która za parę minut przejeżdżając przez Sułoszową budzi całą wieś.
Za Sułoszową skręcamy w las, za chwilę mamy również łąki, do tego trawa, glina, ściółka, piasek, korzenie i kamienie. Osiągamy wysokość 450 m npm, wokoło widać same pola, tylko gdzieniegdzie pojedyncze domy. Na północ od nas wystają poszarpane szczyty celu naszej wycieczki.
Kilkanaście kilometrów przed Smoleniem wracamy na asfalt. Najpierw kawałek krajówki, dalej droga przez wsie. Na ostatniej prostej przed zamkiem pankracy wypatruje kundla, który prawdopodobnie będzie chciał się z nami gonić. Kundel wygląda normalnie – taki zwykły Azor od budy, średniej wielkości, brązowy, choć wygląda jak świeżo wypranego. Pankracek postanawia go pogonić i skręca w jego stronę. Kundlo-Azor łapie pobocze, ale nie spodziewa się, że ja też go pogonię. To dla niego za dużo. Wpada do głębokiego na 2 m rowu, a my ubawieni jedziemy dalej. Za kilkanaście sekund słyszymy ujadanie – kundlo-Azor wydostał się z rowu i postanawia nas gonić. Na szczęście szczekaniem wystarczająco wcześnie nas o tym informuje i udaje nam się bezpiecznie oddalić. Najbardziej z tej lekcji zastanawia mnie fakt, że pomimo naszej niespodziewanej reakcji kundlo-Azor osiągnął swój cel.
Po 3h 2 min osiągamy cel. Najpierw pole namiotowe, na którym spędziłem swoją pierwszą w życiu noc pod namiotem 8721 dni wcześniej. Dalej pankracek wyciąga mnie na zamek. Zaliczamy wieżę, kręcimy się po zamku może 10 min. Pogoda nadal jak w marcu: wiatr, +5 st C i trochę słońca.
Kolejnymi punktami wyprawy ma być punkt widokowy, dolina bez wody i kolejny punkt widokowy. Zaczynamy się poruszać pieszymi szlakami, które często są tak strome, że nie da się ani wyjechać, ani zjechać. Do tego często mokre kamienne lub drewniane schody, rosa i trawa po pas. O krzakach nie wspomnę. Proponuję pankrackowi, żeby zjechał jeden stromy kawałek, obiecując mu, że go zgłoszę do nagrody Darwina, ale niestety odmawia. Może da się namówić następnym razem. Na tym kawałku trasy najbardziej spodobały mi się dwie drogi przez dolinkę, oddalone od siebie o 5 metrów, nie przecinające się na odcinku kilku kilometrów, z których jedna biegnie w województwie śląskim, a druga w małopolskim.
Jazda przez las ma swoje plusy – piach utrudnia kręcenie, przez co jest cieplej, drzewa zatrzymują wiatr, a czasem nawet wychodzi słońce. Wreszcie jedzie się miło i przyjemnie, lecz niestety kiedyś trzeba wrócić na asfalt i skorygować trasę, bo średnia spadła do 18 km/h i będzie ciężko wrócić do domu na południe. Jedziemy więc asfaltem przez Klucze, Olkusz. Zaliczamy na szybko Dolinkę Racławki. Przed Rudawą pankracek odbiera telefon, skutkiem czego przypomina mi się zagadka:
Kto jest lepszym przyjacielem: żona czy pies?
Zamknij żonę i psa w bagażniku, wróć za godzinę i zobacz, kto będzie się bardziej cieszył na Twój widok?

Od Rudawy wieje cały czas w plecy. Osiągamy zawrotną prędkość około 30 km/h. Parę minut przed 12:00 jestem w domu. Pierwszy raz strava pokazuje więcej podjazdów, niż plan wg rwgps i wykonanie etrexem.



komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa dajas
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]